środa, 23 maja 2012

Tytus - Katowice - Wąsosz

Ale to szybko idzie! Nie myślałem, że będę miał tyle materiału, że co tydzień coś nowego wypuszczę. Wiem, że w rubryce "Co planuje" jest coś innego, ale jak jest okazja, to trzeba ją wykorzystać! No to jedziemy!
Link do Google Map Trasa biegnie przez Katowice - Chorzów - Bytom - Piekary Śląskie - Świerklaniec - Miasteczko Śląskie - Kalety - Boronów - Herby - Blachownie - Wręczycę Wielką - Kłobuck - Mokrą - Popów - Wąsosz Górny, dość prosta, żadnych większych podjazdów, zjazdów, zakrętów, jedzie się jak po stole, ciągle prosto przed siebie. Wydawałoby się, że nudna trasa. Ma ona jednak coś, co właśnie teraz się ujawniło i trwać będzie aż do jesieni, i co bardzo lubię. Mianowicie, jest dużo lasów na jej szlaku, w których można teraz zauważyć różne odcienie zielonego koloru. Jest to przepiękny widok, zwłaszcza jak to się jeszcze połączy z zielonymi lub żółtymi polami. Drogą w tym roku jechałem już 6 raz, a w ogóle to od około pięciu lat nią podróżuje, i zawsze mnie zachwyca. Polecam się nią przejechać, najładniejsza jest na odcinku Świerklaniec-Wręczyca, i to późnym popołudniem, kiedy słońce robi się już pomarańczowe. Więc jeśli macie jechać z Katowic do Częstochowy, albo i dalej to wybierzcie tę trasę. Piękne widoki, a czasowo (jeśli się jedzie przepisowo) to niewiele więcej, według Google 15 min więcej. No i większa część drogi pokryta nowym asfaltem! :)

A teraz jak zwykle zapraszam na filmik z przejazdu. P.S. Jeśli coś wam nie pasuje w moich filmikach, to napiszcie w komentarzach cobyście zmienili. Wasza opinia jest dla mnie ważna!

wtorek, 15 maja 2012

Turbacz - na tropie zaginionego szlaku

Była to wyprawa, którą będę długo jeszcze wspominał. W niedzielę 13 maja miałem okazję zdobyć Turbacz. Słów parę może o nim. Wysokość jego to 1310 m.n.p.m.,  jest to najwyższy szczyt Gorców, położony na obszarze Beskidów Zachodnich, od szczytu zaczyna się Gorczański Park Narodowy i biegnie on na wschód. Znajduje się on w centralnej części Gorców, mówi się, że jest to gniazdo Turbacza, ponieważ od szczytu w kilku kierunkach rozsyła długie ramiona górskie. Wyjście na niego nie jest ciężkie, widoki przepiękne, zostają w pamięci na długo. Link do Google Map
No to jedziemy! Godzina 7:45, nasza wędrówka zaczynała się oczywiście od Bielska i biegła ona przez Kozy, Andrychów, Wadowice, Suchą Beskidzką, Chabówkę do Obidowej. Droga dość ciekawa, dużo pięknych widoków, podjazdów, zjazdów, zakrętów, jest co oglądać. Godzina 10:30, koniec podróży autem, czas poruszać nogami! Zatrzymujemy się na jakimś parkingu, przed domem leśniczego. Widząc jakąś drogę leśną, wstępujemy na nią i maszerujemy wzdłuż niej. Po pierwszych paruset metrach można zobaczyć sarenki, biegające w zagrodzie. Myślę "bardzo ciekawie zaczyna się ta wyprawa". Ciekawi mnie tylko jak to jest, że można trzymać sobie sarny w zagrodzie. Niestety nie zdążyłem zrobić im zdjęć, ponieważ uciekły gdzieś w krzaki, i już nie chciały się pokazać.



I idziemy sobie drogą, przypominającą bardziej drogę do ściągania drzewa z lasu niż szlak, ale mówiono mi, że dopiero mamy wejść na ten szlak, co prowadzi na górę, więc jak tak mówią, to idę dalej przed siebie. Co jakiś czas przecinaliśmy rzekę z zdjęcia obok.



Po kolejnych paruset metrach można poczuć się prawie jak w Ameryce. Konstrukcja przypominająca indiańskie namioty, Tipi, która pewnie służyła jako zadaszenie na ognisko. Bardzo fajny pomysł i ładnie to wyglądało.








I idziemy tak, przecinając co chwilę potok. Mostki się zmniejszają, trasa robi się coraz ładniejsza, więc niby wszystko gra. Wszyscy idziemy z myślą, że zaraz znajdziemy jakieś rozdwojenie dróg, i wejdziemy na szlak, który doprowadzi nas na szczyt. Aż tu nagle...
















...no właśnie. Dochodzimy do rozdwojenia dróg, a tu szlaku nie ma! Okazało się, że popełniliśmy błąd na samym początku, wysiadając z aut. Powinniśmy od parkingu iść w odwrotną stronę niż poszliśmy. Jest godzina 11:30, i trzeba podjąć decyzję: iść dalej drogą, która idzie niby w stronę szczytu czy wracać się godzinę i iść odpowiednią trasą. Kierownicy wyprawy podjęli decyzję, że idziemy dalej, co później okazało się dobrą decyzją. No to idziemy. Trasa coraz bardziej się zmienia w strumyk, a przez potok trzeba było przeskakiwać już po kamieniach. I nagle kolejna niespodzianka. Trasa, którą szliśmy, zatrzymuje się nad potokiem, i dalej już nic nie ma.
I tu kolejna decyzja kierowników wyprawy, że idziemy potokiem do góry! Ja w myślach mówię sobie "coś czuje, że ta wyprawa będzie bardzo ciekawa". Dobrze, że były kamienie, to przynajmniej człowiek się tak nie zmoczył. Wspinamy się powoli po mokrych kamieniach, przy muzyce szumiącego potoku i śpiewu ptaków. Po kątach można było jeszcze zobaczyć kupki śniegu.










Po około godzinie marszu w "wodzie", o godzinie 12:30 kolejny postój. I już teraz szukanie gdzie wogóle się znajdujemy. Dookoła nas drzewa, krzewy, potok. Po odnalezieniu na mapie miejsca, w którym obecnie się znajdujemy, wyznaczanie trasy i podjęcie decyzji, że idziemy dalej w górę potoku.
No to idziemy jeszcze dalej. Podczas naszego wychodzenia ukazała nam się jakaś ścieżka, biegnąca mocno pod górę. I tu decyzja, że wchodzimy na nią i idziemy teraz cały czas nią. To była dobra decyzja! Nagle zaczęliśmy mocno podchodzić do góry, i po jakiś dziesięciu minutach takiego wychodzenia ukazał się nam piękny widok...








Myślę "Nie jest źle. Widoki się jakieś pokazują, to znaczy, że się zbliżamy". 13:05 kolejna przerwa, bo wyjście nie należało do lekkich, i dalej wspinaczka do góry. Po chwili ukazuje się nam czerwony szlak, chyba ten, którym mieliśmy iść od początku.

 Idziemy tym szlakiem, wychodzimy z lasu, i pojawiają nam się przepiękne widoki. Idąc dalej szlakiem, około godziny 13:20 zeszliśmy na chwilę z niego na przerwę do schroniska "Bene". Podobno schronisko utrzymują harcerze. Niestety wszystko było pozamykane i nikogo nie było. Po przerwie z powrotem na szlak i kierunek szczyt. Trasa już była lekka, w porównaniu z tym, co mieliśmy wcześniej. Około 14:05 zdobyliśmy szczyt.









Po zdobyciu Turbacza szybkie zejście do schroniska pod Turbaczem na obiad, zejście zajęło nam 25 minut i później już czerwonym szlakiem do schroniska na Starych Wierchach. Trzeba przyznać, że szlak, którym wracaliśmy, nie był tak ciekawy, jak ten którym wychodziliśmy. Czasami lepiej jest zboczyć z trasy :)






O godzinie 18:20 byliśmy już w schronisku na starych wierchach, a wyprawę zakończyliśmy o godzinie 18:55. Bardzo dziękuję dwóm kierownikom wycieczki, za to, że mogłem się z nimi zabrać na tą wyprawę, oraz za tak ciekawe doprowadzenie nas na szczyt, oraz reszcie uczestników wycieczki, za wspólnie spędzony dzień.
A teraz zapraszam na krótką relację z tej wyprawy.

Pozdrawiam, Konrad





wtorek, 8 maja 2012

Tytus - Bielsko-Biała - Lipowa

Jest! W końcu pierwszy mój filmik z wyprawy jaką zrobiłem 29 kwietnia. Biegnie ona przez Bystrą, Buczkowice, Godziszkę, Lipową, Pietrzykowice, Żywiec, Tresną, Międzybrodzie Bialskie i przez przełęcz Przegibek aż do Straconki.
 Trasa prosta i dość ciekawa. Najpierw jedziemy wyżyno-nizinami mając przed sobą piękne dalekie widoki równin i gór (będzie widoczne na filmiku), później zjeżdżamy do doliny, mając przed sobą jezioro Żywieckie, jedziemy wzdłuż niego pięknymi alejkami, później jedziemy wzdłuż jeziora Międzybrodzkiego i wspinaczka na 663 m.n.p.m. na przełęcz Przegibek. Trasa piękna, idealna na niedzielne wypady, polecam.
Niestety w połowie drogi padła mi bateria (zapomniałem naładować) i nagrywałem do Pietrzykowic.
Mam jednak zamiar powtórzyć ją, bo jest piękna, i spróbuje ją ponownie nagrać. Pozdrowienia dla wszystkich motocyklistów, motorowerzystów i  kierowców innych pojazdów, którzy mnie mijali.
A teraz zapraszam na krótki filmik z tej wyprawy. Uwaga, trochę trzęsie!

środa, 2 maja 2012

Skiboby - Cóż to takiego?

Dziś postanowiłem opisać wam co to jest skibob, ponieważ są pewnie tacy, którym się nawet nie chciało wejść na moje forum, i żeby za długo tutaj nudą nie wiało. A więc skibob jest to połączenie roweru i nart.



Z wikipedii można wyczytać, że  "Skiboby - są indywidualnym sportem zimowym, przypominającym narciarstwo alpejskie z jednym wyjątkiem, zawodnik porusza się na pojeździe stanowiącym połączenie nart i roweru. Dodatkowo zawodnicy dysponują dwiema małymi nartami przymocowanymi do butów, które pomagają im utrzymać stabilność podczas jazdy. Zawody skibobowe rozgrywane są w slalomie, slalomie gigancie i zjeździe." do zwykłej jazdy rekreacyjnej nie potrzebne są narty przymocowane do butów, można śmiało śmigać bez. Na skibobie można zjeżdżać z górek, stoków, można też się zabawić w kulig, można skakać. Na tym małym cudzie można bawić się równie dobrze jak na nartach, sankach, desce itp. Jest to też idealny sposób na to, co można zrobić ze starym, nieużywanym i zepsutym rowerem. Jeśli dorwę się do jakiegoś lepszego komputera, to stworzę filmik przedstawiający bardziej skiboby. Zachęcam do tworzenia własnych skibobów, bo jest to naprawdę fajna zabawa z nimi.

P.S. Jak się dorwę do lepszego komputera, to też stworzę filmik z mojego niedzielnego wypadu za miasto :)

Bonus: zjazd skibobem z Magurki

Pozdrawiam: Konrad