poniedziałek, 31 grudnia 2012

Na sylwestra i nowy rok

Życzę wszystkim szalonego, udanego i ZAPAMIĘTANEGO sylwestra, a w nadchodzącym roku dużo sukcesów, spełnienia marzeń i czego sobie tam jeszcze zapragniecie.
Do siego roku
TheTytus2

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Życzenia

Z okazji świąt Bożego Narodzenia życzę wam spokojnych i radosnych świąt, dużo prezentów pod choinką, fajnej, śnieżnej zimy i czego sobie tam jeszcze zapragniecie.
Wesołych świąt :)
TheTytus2

czwartek, 18 października 2012

Skibob 2012 Bielsko-Biała


Witam po dłuższej przerwie, dziś mam dla was film przedstawiający, co to jest skibob z innej perspektywy. Nie jest on nagrywany z kasku jak poprzednie, tylko ze statywu, przez co można zobaczyć bardziej co to jest. Mam nadzieję, że wam się spodoba, zapraszam i życzę miłego oglądania.


Jeśli chcecie uzyskać więcej informacji o skibobach, to zapraszam na moje forum: www.TheTytus2.vgh.pl
Dziękuje za uwagę i pozdrawiam, Tytus2

środa, 5 września 2012

Bielsko-Biała - Żywiec - Lipowa - Mglista wyprawa

Witam, po mojej dłuższej nieobecności. Na początku chciałbym przeprosić, że nic nowego się nie pojawiało, ale było to spowodowane brakiem czasu oraz brakiem dostępu do internetu. No to jedziemy.
Ostatnio wybrałem się na mglistą wyprawę, jeżdżąc trochę po górach i równinach. Główne cele mojej wyprawy to były przełęcz Przegibek, góra Żar, zapora w Tresnej, Rychwałd, Żywiec i Lipowa -> Mapa tutaj Lubię jeździć w taką pogodę, bardzo podobają mi się widoki gór, gdy ich szczyty są pokryte mgłą, ma to swój urok. Trasa jest dość prosta, nieskomplikowana, można podziwiać przepiękne widoki, przystanąć na chwilę przy jeziorze Żywieckim lub Międzybrodzkim i skorzystać z ich uroków. Dla mnie ta trasa działa relaksująco. Jedynym problemem jest to, że trzeba pokonać dwa wzniesienia, przełęcz Przegibek (663 m.n.p.m.) oraz Żar (450 m.n.p.m. - na taką wysokość można wyjechać pojazdem), ale nawet mój popsuty skuter to pokonał (coś się chyba przytkało i podaje za mało paliwa do komory spalania, przez co jest słabszy). Jest to trasa z mojego pierwszego przejazdu Bielsko-Lipowa, tylko od drugiej strony. Polecam trasę w mglisty, jak i w słoneczny dzień, można dużo zobaczyć!
Pod spodem zdjęcia z tej wyprawy, zapraszam do ich obejrzenia:
Przełęcz Przegibek (663 m.n.p.m.)...

...i taka oto mgiełka :)
Dolna stacja kolejki terenowo-linowej
na górze Żar (450 m.n.p.m.)...
...i widok z niej na jezioro żywieckie
Kanał Międzybrodzki...
...i jezioro Międzybrodzkie
Zapora w Tresnej...
...i widok z niej na jezioro Żywieckie
Miejsce upamiętniające tragedię autobusów z 1978r...
...oraz miejsce tragedii, most w Wilczym Jarze...
...i zatoczka pod mostem
 Tuż przed Rychwałdem

Rychwałd
 Okolice Żywca
Przystanek w Lipowej przy Deko-Piek...
 ...i widoki z Lipowej i okolic




 Mam nadzieję, że teraz już będzie więcej czasu, żeby jeździć, zwiedzać, zdobywać doświadczenie i rozkręcać ten blog!
Dziękuję i pozdrawiam, Tytus2

niedziela, 3 czerwca 2012

Panonija K500R - Stara Jugosławiańska kosiarka

Z racji tego, że na blogu od półtora tygodnia nie pojawiło nic się nowego, postanowiłem opisać moją kosiarkę. Kosiarkę starą i ciekawą.
 Jest to kosiarka spalinowa, dwusuwowa, chłodzona powietrzem, gaźnikowa, rok produkcji: 1987, pojemność: 59.9 ccm, moc: 2 KW, n: 5800 1/min, waga: 8.8 kg, Made in Yugoslavia. Kosiarkę posiadam od około 2005 roku, pracowała dobrze, aż do momentu kiedy padła i już nie chciała zapalić. Została porzucona w kąt garażu z myślą o naprawie, i tak przeleżała 4 lata. W tym roku postanowiłem się zmobilizować i wspólnie ze znajomym naprawić ją. Przyczyną awarii był przełamany kabel wysokiego napięcia (na kablu i fajce była iskra, ale na świecy już nie) oraz starcie kołka (tak, ta kosiarka ma kołek, nie klinek) i przeskakiwanie magneta.
O ile kabel dało się fajnie cały wymienić, to magneto musiało już być robione na kleju do łożysk :) Kosiarką bardzo fajnie się kosi, jest mocna, kosi trawę wysoką nawet do 40 cm, trzeba przyznać, że pierwszy raz spotykam taką kosiarkę. Bardzo dobre narzędzie pracy, pracuje mi się nią lepiej niż nowym czterosuwem z napędem. Niestety jej minus to to, że nie ma do niej części, i żeby ją naprawić trzeba kombinować, oraz brak napędu. Poniżej zamieszczam jeszcze parę fotek oraz filmik przedstawiający ją oraz jak pracuje silnik.


PS. Nie wiem kiedy następna podróż, skuter dalej stoi w garażu porozkręcany, i nie wiadomo kiedy go złożę!



środa, 23 maja 2012

Tytus - Katowice - Wąsosz

Ale to szybko idzie! Nie myślałem, że będę miał tyle materiału, że co tydzień coś nowego wypuszczę. Wiem, że w rubryce "Co planuje" jest coś innego, ale jak jest okazja, to trzeba ją wykorzystać! No to jedziemy!
Link do Google Map Trasa biegnie przez Katowice - Chorzów - Bytom - Piekary Śląskie - Świerklaniec - Miasteczko Śląskie - Kalety - Boronów - Herby - Blachownie - Wręczycę Wielką - Kłobuck - Mokrą - Popów - Wąsosz Górny, dość prosta, żadnych większych podjazdów, zjazdów, zakrętów, jedzie się jak po stole, ciągle prosto przed siebie. Wydawałoby się, że nudna trasa. Ma ona jednak coś, co właśnie teraz się ujawniło i trwać będzie aż do jesieni, i co bardzo lubię. Mianowicie, jest dużo lasów na jej szlaku, w których można teraz zauważyć różne odcienie zielonego koloru. Jest to przepiękny widok, zwłaszcza jak to się jeszcze połączy z zielonymi lub żółtymi polami. Drogą w tym roku jechałem już 6 raz, a w ogóle to od około pięciu lat nią podróżuje, i zawsze mnie zachwyca. Polecam się nią przejechać, najładniejsza jest na odcinku Świerklaniec-Wręczyca, i to późnym popołudniem, kiedy słońce robi się już pomarańczowe. Więc jeśli macie jechać z Katowic do Częstochowy, albo i dalej to wybierzcie tę trasę. Piękne widoki, a czasowo (jeśli się jedzie przepisowo) to niewiele więcej, według Google 15 min więcej. No i większa część drogi pokryta nowym asfaltem! :)

A teraz jak zwykle zapraszam na filmik z przejazdu. P.S. Jeśli coś wam nie pasuje w moich filmikach, to napiszcie w komentarzach cobyście zmienili. Wasza opinia jest dla mnie ważna!

wtorek, 15 maja 2012

Turbacz - na tropie zaginionego szlaku

Była to wyprawa, którą będę długo jeszcze wspominał. W niedzielę 13 maja miałem okazję zdobyć Turbacz. Słów parę może o nim. Wysokość jego to 1310 m.n.p.m.,  jest to najwyższy szczyt Gorców, położony na obszarze Beskidów Zachodnich, od szczytu zaczyna się Gorczański Park Narodowy i biegnie on na wschód. Znajduje się on w centralnej części Gorców, mówi się, że jest to gniazdo Turbacza, ponieważ od szczytu w kilku kierunkach rozsyła długie ramiona górskie. Wyjście na niego nie jest ciężkie, widoki przepiękne, zostają w pamięci na długo. Link do Google Map
No to jedziemy! Godzina 7:45, nasza wędrówka zaczynała się oczywiście od Bielska i biegła ona przez Kozy, Andrychów, Wadowice, Suchą Beskidzką, Chabówkę do Obidowej. Droga dość ciekawa, dużo pięknych widoków, podjazdów, zjazdów, zakrętów, jest co oglądać. Godzina 10:30, koniec podróży autem, czas poruszać nogami! Zatrzymujemy się na jakimś parkingu, przed domem leśniczego. Widząc jakąś drogę leśną, wstępujemy na nią i maszerujemy wzdłuż niej. Po pierwszych paruset metrach można zobaczyć sarenki, biegające w zagrodzie. Myślę "bardzo ciekawie zaczyna się ta wyprawa". Ciekawi mnie tylko jak to jest, że można trzymać sobie sarny w zagrodzie. Niestety nie zdążyłem zrobić im zdjęć, ponieważ uciekły gdzieś w krzaki, i już nie chciały się pokazać.



I idziemy sobie drogą, przypominającą bardziej drogę do ściągania drzewa z lasu niż szlak, ale mówiono mi, że dopiero mamy wejść na ten szlak, co prowadzi na górę, więc jak tak mówią, to idę dalej przed siebie. Co jakiś czas przecinaliśmy rzekę z zdjęcia obok.



Po kolejnych paruset metrach można poczuć się prawie jak w Ameryce. Konstrukcja przypominająca indiańskie namioty, Tipi, która pewnie służyła jako zadaszenie na ognisko. Bardzo fajny pomysł i ładnie to wyglądało.








I idziemy tak, przecinając co chwilę potok. Mostki się zmniejszają, trasa robi się coraz ładniejsza, więc niby wszystko gra. Wszyscy idziemy z myślą, że zaraz znajdziemy jakieś rozdwojenie dróg, i wejdziemy na szlak, który doprowadzi nas na szczyt. Aż tu nagle...
















...no właśnie. Dochodzimy do rozdwojenia dróg, a tu szlaku nie ma! Okazało się, że popełniliśmy błąd na samym początku, wysiadając z aut. Powinniśmy od parkingu iść w odwrotną stronę niż poszliśmy. Jest godzina 11:30, i trzeba podjąć decyzję: iść dalej drogą, która idzie niby w stronę szczytu czy wracać się godzinę i iść odpowiednią trasą. Kierownicy wyprawy podjęli decyzję, że idziemy dalej, co później okazało się dobrą decyzją. No to idziemy. Trasa coraz bardziej się zmienia w strumyk, a przez potok trzeba było przeskakiwać już po kamieniach. I nagle kolejna niespodzianka. Trasa, którą szliśmy, zatrzymuje się nad potokiem, i dalej już nic nie ma.
I tu kolejna decyzja kierowników wyprawy, że idziemy potokiem do góry! Ja w myślach mówię sobie "coś czuje, że ta wyprawa będzie bardzo ciekawa". Dobrze, że były kamienie, to przynajmniej człowiek się tak nie zmoczył. Wspinamy się powoli po mokrych kamieniach, przy muzyce szumiącego potoku i śpiewu ptaków. Po kątach można było jeszcze zobaczyć kupki śniegu.










Po około godzinie marszu w "wodzie", o godzinie 12:30 kolejny postój. I już teraz szukanie gdzie wogóle się znajdujemy. Dookoła nas drzewa, krzewy, potok. Po odnalezieniu na mapie miejsca, w którym obecnie się znajdujemy, wyznaczanie trasy i podjęcie decyzji, że idziemy dalej w górę potoku.
No to idziemy jeszcze dalej. Podczas naszego wychodzenia ukazała nam się jakaś ścieżka, biegnąca mocno pod górę. I tu decyzja, że wchodzimy na nią i idziemy teraz cały czas nią. To była dobra decyzja! Nagle zaczęliśmy mocno podchodzić do góry, i po jakiś dziesięciu minutach takiego wychodzenia ukazał się nam piękny widok...








Myślę "Nie jest źle. Widoki się jakieś pokazują, to znaczy, że się zbliżamy". 13:05 kolejna przerwa, bo wyjście nie należało do lekkich, i dalej wspinaczka do góry. Po chwili ukazuje się nam czerwony szlak, chyba ten, którym mieliśmy iść od początku.

 Idziemy tym szlakiem, wychodzimy z lasu, i pojawiają nam się przepiękne widoki. Idąc dalej szlakiem, około godziny 13:20 zeszliśmy na chwilę z niego na przerwę do schroniska "Bene". Podobno schronisko utrzymują harcerze. Niestety wszystko było pozamykane i nikogo nie było. Po przerwie z powrotem na szlak i kierunek szczyt. Trasa już była lekka, w porównaniu z tym, co mieliśmy wcześniej. Około 14:05 zdobyliśmy szczyt.









Po zdobyciu Turbacza szybkie zejście do schroniska pod Turbaczem na obiad, zejście zajęło nam 25 minut i później już czerwonym szlakiem do schroniska na Starych Wierchach. Trzeba przyznać, że szlak, którym wracaliśmy, nie był tak ciekawy, jak ten którym wychodziliśmy. Czasami lepiej jest zboczyć z trasy :)






O godzinie 18:20 byliśmy już w schronisku na starych wierchach, a wyprawę zakończyliśmy o godzinie 18:55. Bardzo dziękuję dwóm kierownikom wycieczki, za to, że mogłem się z nimi zabrać na tą wyprawę, oraz za tak ciekawe doprowadzenie nas na szczyt, oraz reszcie uczestników wycieczki, za wspólnie spędzony dzień.
A teraz zapraszam na krótką relację z tej wyprawy.

Pozdrawiam, Konrad